Dziedziny :
· [1]
· [1]
· [1]
· [2]
· [7]
· [6]
· [1]
· [1]
· [4]
· [6]
· [6]
· [2]
· [3]
· [1]
· [1]
· [2]
· [15]
· [3]
· [5]
· [1]
· [3]
· [10]
Bakakaj Dziedzina: Powieści i powiastki Antykwariat (stan: 0 sztuk)Autor: Witold Gombrowicz Inne pozycje autora (6) | O autorze Miejsce i rok wydania: Kraków-Wrocław 1986 Wydawca: Wydawnictwo Literackie Liczba stron: 204 Wymiary: 13x20 cm ISBN: 83-08-01000-8 Okładka: Miękka Ilustracje: Nie Cena: 20,00 zł (bez rabatów)
[ Pozycja niedostępna ] Opis Pierwszy tom Dzieł obejmuje utwory zawarte w ostatnim za życia pisarza wydaniu opowiadań, które pt. „Bakakaj” ukazało się w 1957 roku w Wydawnictwie Literackim w Krakowie. Obecnie wydawca pomija z tego zbioru jedynie dwa fragmenty z „Ferdydurke”
pt. „Filidor dzieckiem podszyty” i „Filibert dzieckiem podszyty”. Tom pierwszy składa się zatem z opowiadań powstałych w latach 1928-1933, pochodzących z debiutanckiego zbioru pt. „Pamiętnik z okresu dojrzewania” (1933), oraz z trzech utworów powstałych w latach 1937-1938, drukowanych w czasopismach: Na kuchennych schodach, Szczur i Bankiet.
W niezgodzie z przedmiotem, o którym traktują, utwory z „Pamiętnika z okresu dojrzewania” są zadziwiająco d o j r z a ł e w sferze idei i pisarskiego warsztatu. Na ogół życzliwi, choć mało kompetentni krytycy pierwszej książki Gombrowicza odczytali pomieszczone tam teksty jako zbiór literackich opisów dewiacji psychicznych. Niewielu spośród pierwszych czytelników „Pamiętnika” dostrzegło, że pisarza nic a nic nie obchodzą ekscentryczne „przypadki" medyczne; próbuje natomiast poddać eksperymentom społeczeństwo, w którym żyje, i człowieka ukształtowanego przez tę zbiorowość, przez jej kulturowe normy i katechizmy.
Przyjrzyjmy się bohaterom poszczególnych opowiadań. Jak głosi tytuł tomu, są oni „niedojrzali", co tutaj oznacza, że nie przyswoili sobie w dostatecznej mierze społecznych stereotypów i wzorców zachowania. Taki niedojrzały bohater zderzony zostaje z konformistyczną zbiorowością, która próbuje go urobić na swoją modłę. Wynik tej walki jest różny: najczęściej samotny w swej obsesji oryginał kompromituje swoich dobrze osadzonych w życiu adwersarzy; zdarza się też, że otoczenie właśnie j e g o kompromituje, wydobywając zeń, spod skorupy społecznej formy, wstydliwe marzenia i żądze. W „Tancerzu mecenasa Kraykowskiego” tytułowy bohater, potraktowany wyniośle przez pomnikowego adwokata, poczyna darzyć go uwielbieniem i na koniec formalnie zadręcza swoją ofiarę; w „Pamiętniku Stefana Czarnieckiego” dojrzewający chłopiec z polsko-żydowskiego stadła weryfikuje naiwność i opresywny charakter narodowych stereotypów; w „Zbrodni z premedytacją” sędzia śledczy, który składa wizytę w domu zmarłego nagle znajomego i przytłoczony zostaje ostentacyjną żałobą rodziny, tak źle czuje się w narzuconej sobie roli, że - wbrew faktom - wszczyna „śledztwo" i na koniec wydobywa z miłości rodzinnej ukryte mordercze pierwiastki. W „Dziewictwie” kompromitacji podlega stereotyp panieńskiej „niewinności" na równo ze wzorcami twardego, „męskiego" doświadczenia; w „Biesiadzie u hrabiny Kotłubaj” arystokraci naigrawają się z pretensjonalnego prostaczka, ale i sami zdemaskowani zostają w swym „przyrodzonym okrucieństwie"; w „Przygodach” wreszcie i w „Zdarzeniach na brygu Banbury” pozornie „normalny" bohater staje się igraszką żywiołów, które - rozplenione na zewnątrz okazują się w istocie projekcją jego niedojrzałych, kompromitujących rojeń.
Opowiadania Gombrowicza są nie tylko rozprawą ze społecznym konwenansem, kryjącym pod sobą żywioły. Parodiują także literacką tradycję, nawiązując jednocześnie to do piśmiennictwa niskiego jarmarcznego czy młodzieżowo-ludycznego, to znów do wzorców literatury wysokiej (Dostojewski, Chateaubriand, Conrad, Poe, Żeromski itd.). Gombrowicz ma zatem ambicje sięgające daleko poza kreślenie portretów psychicznych dewiantów; próbuje odkryć bardzo ogólne prawidła rządzące współdziałaniem elementów chaosu i formy w kulturze i ludzkiej osobowości.
Od wydawcy
Czytelnicy bywają rozmaici. Jednym autor powinien objaśnić to i owo, inni mogliby raczej objaśnić autora. Myślę tu przede wszystkim o niektórych moich znajomych. Kupią oni książkę z osobistej życzliwości dla mnie, a po przeczytaniu powiedzą: „To chorobliwe. On sam nie wie, o co mu chodzi...” Nie mogę dopuścić do tak okropnej sytuacji: Opinia znajomych jest dla mnie bardzo ważna. Dlatego postanowiłem sformułować pokrótce, o co chodzi, i mam nadzieję, że to ułatwienie wpłynie na poczytność nowel, co do których zresztą zgadzam się, że są pisane w sposób wykrętny.
„Tancerz mecenasa Kraykowskiego” i „Pamiętnik Czarnieckiego” są to opowiadania jasne i zrozumiałe. Bohater „Tancerza”, zamiast znienawidzić go - kocha, zamiast pogardzać - wielbi, ponieważ jest zbyt bezsilny, aby mógł przeciwstawić własną rację istnienia racji żywotnego mecenasa. Potwierdza on mecenasa, ponieważ nie może go zniszczyć. W „Pamiętniku Czarnieckiego” miałem na myśli zjawisko rasy, oglądane oczami fikcyjnej postaci, doszczętnie pozbawionej rasy.
„Zbrodnia z premedytacją” jest już bardziej skomplikowana. Syn wcale nie zamordował ojca. Ojca w ogóle nikt nie zamordował. Syn dusi trupa dopiero wtedy, gdy sędzia śledczy doprowadza go do szału. Sędzia zgrywa się przez cały czas, a rodzina także częściowo się zgrywa. Nie trzeba przerażać się nadto demonizmem sędziego i syna, gdyż nowela ma raczej charakter intelektualny. Szło o pokazanie dwuznaczności uczucia i tego, jak sztuczna i fałszywa sytuacja dobywa z ludzi rzeczy okropne, o których im się nie śniło. (PS. Rodzina rzeczywiście kochała ojca, a wszyscy pozamykali się na klucz z podświadomego strachu i wstydu przed śmiercią, której zbliżanie się przeczuwali. Bardzo trudno objaśniać, gdy się nie wie, co właściwie może być niejasne).
W grotesce „Biesiada” hrabina Kotłubaj i jej goście jedzą, oczywiście, zwykłego kalafiora, podczas gdy chłopiec nazwiskiem Kalafior błąka się po polach, podchodzi pod okno pałacu i umiera tam w końcu z wyczerpania. Związek pomiędzy człowiekiem Kalafiorem a kalafiorem jarzyną jest czysto formalny i polega na brzmieniu nazwiska. Sens noweli zasadza się na tym, że głód i cierpienia biednego Bolka Kalafiora dodają smaku arystokratom, jedzącym kalafiora-jarzynę. Tajemnicą, której tak długo nie domyśla się mój humanitarny jarosz, jest naturalne okrucieństwo wszelkiej arystokracji.
W „Dziewictwie” nieświadoma Alicja i Paweł (niezbyt udany typ męskiej dziewicy) fantazjują, marzą, przetwarzają seksualnie cały świat i kończą marnie na kości pod kuchnią. O w chodzi? Dobrze nie wiadomo. Chodzi może o to, że natura płata im figla za ich czystościową postawę wobec życia. Chodzi też o to, że mętne, niespokojne życie zawsze korci - uboga dziewczyna kradnie z głodu bułki, za co sklepikarz rzuca w nią kamieniem. Alicja natomiast, która ma bułek do syta, widzi w tym pieszczotę miłosną, gdyż cierpi głód miłości, jak tamta - głód bułek. Tak więc natrętne, niepokojące życie zawsze korci i na nic chronić się przed nim za wątpliwą osłonę dziewictwa. Jeżeli mi ktoś powie, że ta nowela jest mętnie przeprowadzona, nie będę się spierał. Jest ona mętna, rozlewna i nieokreślona i powinna tchnąć wiosną, młodością, podskórnym nurtem przeczuć i pożądań. Jeśli nie tchnie tym, niewiele jest warta.
Cykl wspomnień „5 minut przed zaśnięciem” zawiera parę obrazów, które mnie nawiedzały w latach młodzieńczych - w momencie zasypiania, a może nawet już we śnie. Nie wiem, czy to jest interesujące - dla mnie osobiście jest to nawet bardzo wzruszające i zawsze z przejęciem odczytuję tę beznadziejną opowieść, w której okropne tortury, prześladowanie, bezkres oceanów, młodzieńczy niepokój seksualny i męczące poczucie własnej niedojrzałości splatają się w wieniec udręczeń, uniemożliwiający szczęście z ukochaną w wielkim, łagodnym jak słoń Montgolfierze.
„Zdarzenia na brygu Banbury” są, jak głosi podtytuł, próbą oddania aury umysłu; założenie tej noweli zawiera się w słowach przy końcu - zewnętrzność jest zwierciadłem, w którym przegląda się wnętrze. Zewnętrzna rzeczywistość załamuje się w każdym z nas odmiennie, im zaś władze psychiczne bardziej zdezelowane, tym większa deformacja. Jest to dramatyczna historia umysłu, opisana za pomocą zdarzeń zewnętrznych. Jest to nieustanna praca mózgu, snującego sieć, która wreszcie dławi. Świętoszek Zantman zwariował, osaczony dowolnością, maniacką monotonią oraz esencjonalną nieprzyzwoitością groteskowych i niedorzecznych zjawisk, przedrzeźniających najskrytsze tajemnice duszy. Zepsuta jego dusza odczuwała życie jako coś bolesnego i nieprzyzwoitego i dlatego ginie przez kobiety. (Ważna uwaga! Nie należy doszukiwać się żadnych symboli. Nie ma tam symboli, są tylko skojarzenia. Trzeba to brać dosłownie tak, jak jest napisane. W ogóle nigdy nie bywam symboliczny).
Objaśnienia powyższe stanowią z konieczności nieścisłe i pobieżne uproszczenie tekstu, przeznaczone wyłącznie dla czytelników, niedobrze rozumiejących „o co chodzi”. Proszę, aby nie były brane pod uwagę przez osoby, które ich nie potrzebują. Nie jest to żadna przedmowa. Rzecz prosta, im mądrzejszy czytelnik, tym i książka okaże się mądrzejsza; im zaś czytelnik głupszy i bardziej jałowy, tym i książka będzie głupsza. Możliwe też, że książka sama w sobie jest głupia. Co się tyczy mojej wizji świata, wizji ponurej, eroto-zmysłowej i wręcz potwornej, to powtarzam raz jeszcze, że nie trzeba się przestraszać. Bynajmniej nie wypieram się tej wizji, stanowiącej moją prawowitą własność, ale któż nie zna niegroźnych kompleksów, buntów i mętów przykrego okresu dojrzewania? - jego sztuczności i specyficznego dystansu „nie na serio”? Szczerze zazdroszczę okazom, które już w trzynastym roku życia osiągają w obliczu wszystkich trudności współczesnych pełnię harmonii i ustalenia psychicznego. Mnie się tak gładko nie udało.
Witold GombrowiczPodziel się swoją opinią o tej książce..