Racjonalista - Strona głównaDo treści


Fundusz Racjonalisty

Wesprzyj nas..
Zarejestrowaliśmy
200.041.172 wizyty
Ponad 1065 autorów napisało dla nas 7364 tekstów. Zajęłyby one 29017 stron A4

Wyszukaj na stronach:

Kryteria szczegółowe

Najnowsze strony..
Archiwum streszczeń..

 Czy konflikt w Gazie skończy się w 2024?
Raczej tak
Chyba tak
Nie wiem
Chyba nie
Raczej nie
  

Oddano 290 głosów.
Chcesz wiedzieć więcej?
Zamów dobrą książkę.
Propozycje Racjonalisty:
Sklepik "Racjonalisty"

Złota myśl Racjonalisty:
"Głos racjonalisty jest zdrowym odruchem społecznym, jest aktem samoobrony społeczeństwa przed niebezpieczeństwem opanowania go przez niekontrolowane czynniki"
 Światopogląd » Sceptycyzm, agnostycyzm » Credo sceptyka

a. Wiara i rozum
Autor tekstu:

Zacznę od zadania nieco prowokującego pytania: -„Czy można dojść do Boga (poznać Go) drogą rozumu?”, albo też: -„Czy dzięki rozumowi można stać się wierzącym religijnie?”.

Głupie pytania, ktoś powie! Oczywiście, że można, a wiele różnych autorytetów to potwierdzi.

Tak też kiedyś i ja myślałem, ale po 25 latach pasjonowania się religiami (i wszystkim innym, co by mi pomogło je lepiej zrozumieć), doszedłem do przekonania, iż drogą rozumu można jedynie dojść do pewności, że wszystko, co myślimy, iż wiemy o Bogu – wiemy zaledwie o idei Boga (Bogów), której twórcą jest sam człowiek.

Ale przecież „niemożliwe jest aby to było fałszywe, na co wszyscy ludzie powszechnie się zgadzają” – jak to wyraził książe teologów św. Tomasz z Akwinu. A wiadomo przecież na co ludzie powszechnie się zgadzają (szczególnie, jeśli chodzi o Polskę).

Zatem muszę się mylić w swym rozumowaniu. Ale w którym miejscu (może w wielu) ? Doprawdy nie mam pojęcia. Według mojego rozeznania, wnioski jakie wypływają z rozumowania przedstawionego w tym tekście (jak i jego logika) są prawidłowe. Źródła na które się powołuję winny być z samej swej istoty wiarygodne, a zatem i poglądy z niego wynikające powinny być prawdziwe. Innymi słowy: winne być prawdą (ja przynajmniej nie potrafię doszukać się jakiegoś błędu, który miałby znaczący wpływ na końcowe wnioski). Ale czy być pewnym oznacza automatycznie być w prawdzie? Nawet dziecko wie, że nie !

Dlatego chciałbym podzielić się swymi przemyśleniami na temat religii z szerszym gronem odbiorców, aby tę swoją prawdę poddać konfrontacji odmiennej myśli. Sądzę, iż to jej tylko może dobrze zrobić, tym bardziej, iż nie jest to prawda objawiona, dana nam, maluczkim, do wierzenia bez żadnych wątpliwości, ale zwykła — ludzka — przedstawiona do przemyślenia, gdzie sceptycyzm jest jak najbardziej na miejscu. Poza tym mam nadzieję, iż mój punkt widzenia religii jest na tyle oryginalny, że wart jest bliższego poznania (a może i nawet zastanowienia się).

Ludwik Feuerbach swoje pisanie uzasadnia w ten sposób:
-„Jeżeli mam pisać i to mam pisać dobrze i gruntownie, to muszę wątpić , że inni wiedzą to co ja wiem, a przynajmniej wiedzą to tak, jak ja wiem. Tylko dlatego dzielę się tą wiedzą. Ale zarazem zakładam, że oni to wiedzieć powinni, i że mogą to wiedzieć”.

I choć w niczym nie dorównuję temu wielkiemu myślicielowi, to jednak wyraził on w tych trzech zdaniach właściwy sens pobudek, jakie mną powodują: wątpię, że inni wiedzą to tak, jak ja wiem, a zarazem zakładam, iż jest to warte poznania i że inni mogą to wiedzieć. Dlatego chcę podzielić się tą wiedzą, i dać świadectwo o swojej prawdzie, choć nie będzie to tylko moja prawda. Izaakowi Newtonowi przypisuje się takie oto powiedzenie:
-"Jeśli widziałem więcej to dlatego, że stałem na ramionach olbrzymów". W powyższym kontekście, będzie to bardziej prawda tychże olbrzymów, z ramion których patrzę dziś na świat, niż moja własna, ale mam nadzieję, że coś od siebie również do niej dołożyłem.

Człowiek musi w coś wierzyć /jest to udowodniona psychiczna potrzeba/, więc każdy wierzy w takiego Boga, jakiego potrafi sobie wyobrazić i zrozumieć swym własnym umysłem i swoją własną wyobraźnią /może dlatego mój wizerunek Boga odbiega nieco od ogólnie przyjętego stereotypu, gdyż moją pasją była „od zawsze" fantastyka i to ona w dużym stopniu kształtowała moją wyobraźnię/. Inaczej to ujmując: każdy ma takiego Boga, na jakiego sobie „zasłużył" /w sensie pojmowania Go/. „Taki twój Bóg, jakie masz serce" — tak uważał L. Feuerbach. Uważam podobnie: „taki twój Bóg, jaki masz rozum" /od niego wszak zależy jego zrozumienie i wyobrażenie go sobie/.

A zatem zapraszam każdego, kto będzie czytał te słowa, a także każdego, kto czuje się kompetentny w tej materii, aby pomógł mi znaleźć odpowiedź na pytanie, zawarte na początku tego tekstu: -„Czy można dojść do Boga /poznać Go/ drogą rozumu?” /nie tracąc czasu i energii na udowadnianie jego istnienia; po prostu przyjmując, że jest /Kant najlepiej udowodnił bezzasadność wszelkich „dowodów" na istnienie Boga/. Tak jak przyjął to Kartezjusz, który choć wszystko chciał poddawać w wątpliwość, aby osądem rozumu uzasadnić później co jest prawdą – jednak od razu przyjął za oczywiste istnienie Boga… bo jego idea tak silnie tkwi w świadomości człowieka, iż nie sposób przypuszczać, że mogłaby być nieprawdą. Przyjmijmy więc na razie za dobrą monetę to „uzasadnienie" i nie zawracajmy sobie głowy „dowodami" na istnienie Boga/. Otóż nie bez powodu zadaję to pytanie, gdyż przez te dwadzieścia parę lat pasjonowania się religiami, doszedłem do następującego przekonania: Drogą rozumu nie można dojść do Boga jakiego głoszą religie i kościoły, ponieważ wiedzie ona — jeśli pozostanie się w połowie drogi do prawdy — do takiego Boga, do którego żadna religia nie chce się przyznać, choć jest on znany i teologom i największym myślicielom religijnym /jedynie u kapłanów jakoś nie zyskał uznania/, albo wiedzie ona dokładnie w przeciwną stronę : do apostazji.

Postaram się teraz przedstawić swoje racje na poparcie i uzasadnienie powyższego poglądu. Będzie to właśnie świadectwo mojej prawdy, a zarazem i wiary, a każdy czytający będzie mógł ocenić czy się mylę, w czym się mylę i dlaczego ? Jakie błędy popełniam w swym rozumowaniu, iż zawsze dochodzę do tych samych wniosków: -„To człowiek stworzył sobie Bogów na własne podobieństwo i obraz, a nie odwrotnie”. Przedstawię ten problem jako część tej rozumowej drogi poznawania swego Boga (bez setek bocznych odnóg, które ją uzupełniają), na podstawie której doszedłem do powyższego przekonania.

-"Jaki jest ten nasz Bóg ? W jakiego Boga przyszło mi wierzyć ? /jako osobnikowi, który rodząc się w danym kręgu kulturowym, zastaje już określony wizerunek Boga/, jaka jest ta właściwa wiara ? Jaka jest prawda o naszym Bogu ? /piszę „naszym", bo dla przejrzystości wywodu świadomie pomijam inne religie, choć wcale nie uważam, aby były „mniej prawdziwe" niż ta, w której się urodziłem i wychowałem/.

Na te pytania — postawione w taki lub podobny sposób — starałem się znaleźć odpowiedź przez wiele lat. A to dlatego, iż to co najwyraźniej można dostrzec w religijnym pojmowaniu świata przez ludzi określających się mianem wierzących, jest następujący fakt: każdy ma inną koncepcję Boga/aby nie być gołosłownym; ja także mam inną/ i nawet w obrębie jednej religii różnią się one bardzo od siebie. Jest tylko problem /odwieczny zresztą/ w tym, czyja jest prawdziwa, a czyja fałszywa. W eseju „O istocie religii" L. Feuerbacha znalazłem takie zdanie:
„Bezgraniczna jest dowolność w używaniu słów. Ale żadne słowa nie są używane tak dowolnie, żadne nie są banew tak sprzecznychze sobąznaczeniach,jak słowo "Bóg" i „Religia". Otóż to ! B. Pascal pisząc swój słynny „Zakład" położył głównie nacisk na wiarę w Boga jako taką, nie precyzując nic poza tym; po prostu uznał, iż bardziej opłaci się człowiekowi wierzyć — bo wtedy nic nie tracąc, zyskuje wszystko /wieczność/, niż nie wierzyć — bo wtedy nic nie zyskując, wszystko traci.

Ale czy rzeczywiście w religiach o to właśnie chodzi ?: każdy może mieć taką koncepcję Boga, jaką uważa za właściwą, byleby w niego wierzył ? Każdy ma prawo do błądzenia tej materii ? Nic bardziej błędnego !

Wszelkie prześladowania religijne /począwszy od nietolerancji/, brały się /i biorą nadal/ z absolutnego przekonania, iż ten ktoś pobłądził i należy go nawrócić za wszelką cenę /często dotyczy to wielu osób naraz, a czasem i całe narody/, bo prze­świadczenie o ważności właściwej — czyli prawdziwej - wiary, było zawsze /i jest nadal/ tak silnie umotywowane, że nie cofano się nigdy przed żadną zbrodnią, byle tylko „uratować" nieprawomyślnych od ognia piekielnego /jak to trafnie ujął Bertrand Russel: „Największe i najstraszniejsze zło, jakie człowiek wyrządza człowiekowi, bierze się z niezłomnej wiary w słuszność fałszywych przekonań”/.

Z tym, że zawsze nawraca się kogoś, nigdy siebie /poza bardzo nielicznymi przypadkami — jak to się określa potocznie — przejrzenia na oczy/. Właściwa wiara we właściwego Boga, czyli prawdziwa wiara w prawdziwego Boga /wg jego wyznawców/, jest najważniejszą sprawą we wszystkich religiach, które notabene wszystkie uważają się za prawdziwe i jedynie słuszne /cmentarz wymarłych, ale także prawdziwych religii jest ogromny i bardzo interesujący, jak wszystkie stare cmentarze, zresztą/. Dlatego pytanie:
— "Jaki jest naprawdę ten nasz Bóg ?" będzie głównym wątkiem tych moich rozważań i poszukiwań prawdy o Nim. W próbach odpowiedzi na powyższe pytanie chciałbym przedstawić w tym tekście choć część tej drogi rozumowych poszukiwań Boga, dzięki której doszedłem do przekonania, iż ja swoim rozumem nie potrafię go ani odnaleźć ani zrozumieć /nie wspominając już nawet o uwierzeniu weń/. Co jest o tyle dziwne, że wszyscy wokół zdają się Go rozumieć doskonale, tylko ja jeden nie potrafię. A przecież nie czuję się wyraźnie głupszy od innych /być może jednak niesłusznie/. Ale to tylko taka luźna dygresja. Od czego więc by tu zacząć ? Może od upewnienia się, czy w ogóle można dojść do Boga drogą rozumu /zakładając a priori, że się go ma/, i czy wypada go szukać swym własnym ograniczonym umysłem ? Na szczęście już można !

Od paru już wieków /przynajmniej od narodzin scholastyki/, przekonuje się nas niedowiarków — iż Boga można jak najbardziej poznać rozumem. Pismo Święte, Psalm XIV:
— "Pan spogląda z nieba na synów ludzkich, badając czy jest wśród nich rozumny, który szukałby Boga". A oto wypowiedzi innych autorytetów: Np. Sobór Wat. I oznajmił:
-"Gdyby,. ktoś powiedział — że Bóg jeden i prawdziwy, Stworzyciel i Pan, nie da się poznać co do istnienia z tych rzeczy, które są stworzone światłem naturalnego rozumu ludzkiego: „Anathema sit !" A także: -"Nie tylko wiara i rozum między sobą nie są sprzeczne — lecz przeciwnie: niosą sobie wzajemną pomoc".

Natomiast papież Pius X tak to ujął:
— „Boga można z pewnością poznać światłem rozumu naturalnego, jak również udowodnić jego istnienie".

Zaś św. Bazyli Wielki, tak pisze w swym liście do Amfilochiusza: -"W naukach często pierwsza jest wiara, ale w naszej dziedzinie teologicznej pierwsze jest myślenie". Św. Augustyn także odwoływał się do myślenia: -"Bardzo kochaj myślenie. Jeśli bowiem samego Pisma Św. /.../ nie pojmiemy prawidłowo, pozostanie dla nas bezużyteczne". Natomiast autor tej apologetycznej książki, z której czerpię te mądrości, dodaje od siebie: -"Istnienie Boga nie należy tylko do prawd wiary. Dla człowieka inteligentnego powinno być przedmiotem wiedzy. Istnienie Boga daje się poznać i udowodnić drogą rozumowania". I trochę dalej:
— "Aby dojść do pewności, że Bóg jest, trzeba przede wszystkim prawidłowo myśleć i nie zakreślać myśleniu sztucznych granic. Poznanie Boga suponuje umysł otwarty na każdą prawdę". I na koniec pozwolę sobie zacytować lorda Kelvina:
"Nie bójcie się być myślicielami niezależnymi ! Jeśli myślicie dość mężnie, wiedza zmusi was do wiary w Boga, który jest podstawą religii. Przekonacie się, ze wiedza nie jest wrogiem religii, ale jej pomocą".

No proszę ! Czy trzeba czegoś więcej ?! Czy to nie jest błogosławieństwo od najwyższych autorytetów moralnych na tę interesującą drogę poznania ? Co może jednak oznaczać ten zwrot „naturalny rozum" ? Czy jest jeszcze nienaturalny ?… Albo „prawidłowo myśleć" ?… logicznie ?… Ee..., nie ! To zbyt oczywiste ! A może chodzi o konsekwencje w rozumowaniu ? Na pewno tak, bo to bardzo istotne; otóż powinno się być konsekwentnym w swej wierze. Rozumiem to w ten sposób, jak od dawna zresztą rozumiano konsekwencje wiary w samym Kościele: jeśli wierzę w jakąś prawdę, nie mogę jednocześnie wierzyć w jej przeciwieństwo /zaprzeczenie/. W dawnych tekstach dotyczących głównych prawd wiary i doktryny religijnej, ten aspekt logicznej konsekwencji wiary był precyzyjnie podkreślany, aby nie dopuścić zapewne do schizofrenii myślowej, gdy wyznawca wierzy w wykluczające się wzajemnie prawdy religijne i nie zdaje sobie z tego sprawy, bądź jest mu to dokładnie obojętne.


 Po przeczytaniu tego tekstu, czytelnicy często wybierają też:
b. Boskie atrybuty
c. Upadek człowieka

 Dodaj komentarz do strony..   Zobacz komentarze (26)..   


« Credo sceptyka   (Publikacja: 19-05-2002 Ostatnia zmiana: 06-09-2003)

 Wyślij mailem..   
Wersja do druku    PDF    MS Word

Lucjan Ferus
Autor opowiadań fantastyczno-teologicznych. Na stałe mieszka w małej podłódzkiej miejscowości. Zawód: artysta rękodzielnik w zakresie rzeźbiarstwa w drewnie (snycerstwo).

 Liczba tekstów na portalu: 130  Pokaż inne teksty autora
 Najnowszy tekst autora: Słabość ateizmu
Wszelkie prawa zastrzeżone. Prawa autorskie tego tekstu należą do autora i/lub serwisu Racjonalista.pl. Żadna część tego tekstu nie może być przedrukowywana, reprodukowana ani wykorzystywana w jakiejkolwiek formie, bez zgody właściciela praw autorskich. Wszelkie naruszenia praw autorskich podlegają sankcjom przewidzianym w kodeksie karnym i ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych.
str. 291 
   Chcesz mieć więcej? Załóż konto czytelnika
[ Regulamin publikacji ] [ Bannery ] [ Mapa portalu ] [ Reklama ] [ Sklep ] [ Zarejestruj się ] [ Kontakt ]
Racjonalista © Copyright 2000-2018 (e-mail: redakcja | administrator)
Fundacja Wolnej Myśli, konto bankowe 101140 2017 0000 4002 1048 6365